ArtykułySekretna receptura

Sekretna receptura

Każdy, kto opracował w swoim życiu oryginalną recepturę na porządny koktajl, rozpatrywał następującą kwestię: zachować przepis dla siebie, czy podzielić się nim z innymi? W pierwszym przypadku przepis pozostaje wyłącznie w gestii twórcy- niczym as w jego rękawie. W drugim zaś pojawia się szansa na to, że wymyślona receptura zyska popularność i rozsławi imię autora.

Moje, a nie Twoje

Niektóre przepisy są prawdziwymi dziełami sztuki. Ich opracowywanie trwa latami i wiąże się ze żmudnym eksperymentowaniem i korygowaniem proporcji. Dla kogoś, kto poświęcił dużo czasu i środków na to, żeby stworzyć coś nowego, oddawanie swojego dzieła za darmo może się wydawać najzwyczajniej bezsensowne. Dlatego też niektóre osoby zazdrośnie strzegą swoich barmańskich tajemnic i za nic nie chcą wyjawić proporcji swoich drinków. Żeby napić się drinka wymyślonego przez kogoś takiego trzeba albo zapłacić w barze albo zostać poczęstowanym przez twórcę.

Taka postawa wiąże się jednak z dwoma rodzajami ryzyka. Po pierwsze może się okazać, że ktoś inny wpadnie na ten sam pomysł i go opublikuje. Wówczas wysiłek włożony w opracowanie danego przepisu przez nieskorego do publikowania twórcę okazuje się w dużym stopniu daremny, ponieważ jako autor już zawsze będzie figurował ktoś inny. Co za pech – zrobić coś i nie skapitalizować na tym. Drugi rodzaj ryzyka jest znacznie bardziej prozaiczny. Może się okazać, że po jednym udanym sezonie wymyślony drink popadnie w zapomnienie. Ludzie goniący za nowościami najzwyczajniej przestają go pić. Po takim drinku pozostaje wówczas jedynie wspomnienie. Tymczasem opublikowany przepis stanowiłby namacalny ślad kreatywności pomysłodawcy.

Collinsów dwóch

Warto w tym momencie przywołać casus słynnego drinka Tom Collins. To jeden z najpopularniejszych koktajli robionych na bazie ginu. Oprócz jałowcówki drink ten zawiera również sok cytrynowy, cukier i wodę gazowaną. Przepis na Toma Collinsa został opublikowany w Stanach Zjednoczonych dosyć dawno temu bo już w1876 roku. Niejaki Jerry Thomas umieścił go w swojej książce wydanej pod tytułem „Przewodnik Barmana”. Smakowity drink z miejsca zyskał popularność po obu stronach Atlantyku. Stał się na tyle cenioną kompozycją, że doszło do próby zawłaszczenia jego autorstwa. Pewien brytyjski fizyk imieniem Morell Mackenzie opublikował artykuł, w którym twierdził, że Jerry Thomas wcale nie wymyślił Toma Collinsa jako pierwszy. Naukowiec z wysp jako pomysłodawcę wskazywał swojego rodaka Johna Collinsa. Sprawa była dosyć zagmatwana, m.in ze względu na podobieństwo nazw i imion: dwóch Collinsów, jakiś Tom, jakiś Thomas, można było się w tym wszystkim pogubić. Kwestia została jednak dosyć szybko wyjaśniona a fakt, że przepis został ongiś oficjalnie opublikowany znacznie pomógł rozwiać wszelkie wątpliwości. Dziś można bezspornie stwierdzić, że Tom Collins jest dziełem Jerry’ego Thomasa.

Znam ten przepis

Opublikowany przepis na drinka to jednak coś więcej niż wyłącznie oręż w sporze o autorstwo. Upubliczniona receptura zaczyna żyć swoim własnym życiem. Jeśli jest dobra ludzie polecają ją sobie i przekazują. Dla twórcy może być to przyjemnie doświadczenie patrzeć jak jego dzieło się rozprzestrzenia. Wtedy zachodzi też większa szansa, że opracowana receptura nie popadnie w zapomnienie po jednym sezonie. W każdej chwili ktoś może przyjść do jakiegoś baru i zamówić dany koktajl, nawet gdy nie figuruje on w menu. O wiele łatwiej poprosić o drinka znając przepis na niego, niż zgadywać proporcje wespół z barmanem.

Publikacja przepisów ma też wpływ na postęp w dziedzinie robienia drinków. Wiele ciekawych, nowych rzeczy powstaje z połączenia już istniejących dokonań. Dla kogoś, kto interesuje się robieniem koktajli dostęp do receptur jest istotny ponieważ poszerza horyzonty i umożliwia rozwój. Każdy dobry, upubliczniony przepis to cegiełka budująca gmach sztuki robienia drinków. Więc jeśli jesteście prawdziwymi pasjonatami i los waszej ukochanej dziedziny nie jest Wam obojętny – dzielcie się swoimi przepisami. Jeśli zaś twórca nie chce się podzielić z innymi swoimi dokonaniami – cóż, takie jego prawo. Nikt mu tego nie zabroni. Nie ma w tym też nic złego. Każdy może chcieć zachować coś dla siebie. Jednak szanse na to, że drink, którego proporcje nie zostały opublikowane, przetrwa 50 albo i 150 lat są znikome. A czasem przyjemnie jest zostawić po sobie coś wartościowego. Jak np. Toma Collinsa, o którym wciąż rozpisują się w internetowych portalach.

Arek Faruk
Arek Faruk
Barman z wieloletnim doświadczeniem. W wolnym czasie lubi pisać, nie tylko o alkoholach, ale o nich najprzyjemniej się pisze.

Obserwuj nas:

15,622FaniLubię
25,682ObserwującyObserwuj
179,000SubskrybującySubskrybuj

Najnowsze: